Czeeeść! Już myślałam że nie bedzie dzisiaj tego postu, ale udało mi się zrobić zdjęcia. Makijaż jest świeżutki, dopiero co zrobiony!
Mam nadzieje że przypadnie Wam do gustu. Jest to jeden z moich dwóch ulubionych makijaży oczu, drugi pokaże Wam już niebawem!
Jak widać moja skóra jest już w bardzo dobrym stanie. Zawdzięczam to oczywiście mojej pielęgnacyjnej rutynie która możecie znależć w tym wpicie
KLIK.
Trzeba przyznać że bez makijażu nie wyglądam już tak źle jak kiedyś, chociaż w tak zwanej tapecie czuje się po prostu lepiej, dlatego każdego dnia poświęcam 10 minut na pomalowanie się. Moim zdaniem nie jest to dużo a daje wiele pewności siebie.
Jak ktoś mi mówi że nie ma czasu rano na makijaż to ja w to po prostu nie wierzę i uważam taka osobę za lenia wszechświata. Ja codziennie dojeżdżam na uczelnie i zaczynając zajęcia o 9.45 muszę wstać o 7.00, więc sory, ale jak ja mam czas to każdy inny człek na świecie też musi go mieć. (Gdy wstaję o 5.00 to też bez problemu daje rade się pomalować)
Zaczynam oczywiście od podkładu, i ostatnio znowu daję szanse mineralnemu podkładowi z
Anabelle Minerals.
Jeszcze niedawno pisałam komuś że ten podkład niedobrze działa na moją skórę, postanowiłam dać mu jednak jeszcze jedną szanse, ponieważ wygląda na skórze bardzo ładnie praktycznie przez cały dzień, ma niezłe krycie i generalnie - fajny produkt.
Mam odzień
Natural Fairest, jednak myślę że gdybym miała wybierać raz jeszcze zdecydowałabym się na odcień Golden Fairest.
Nakładam go pędzlem z
Hakuro, jest to
H50s.
Ten sam podkład nakładam też w kąciki oczu, gdzie mam brzydkie niebieskie cienie, których nie da się niestety niczym zakryć, ale przynajmniej mogę je delikatnie zneutralizować.
Nadszedł czas na brwi, używam do ich wypełnienia cienia z
Color Tattoo w odcieniu 40 -
Permament Taupe.
Robię to raczej delikatnie, ponieważ nie chcę mieć narysowanych brwi, nie czułabym się wtedy dobrze, wolę mieć takie rozwiane i szalone, ale jednak podkreślone.
Pędzel którego używam jest z H&M i muszę przyznać że mam go już ze 2-3 lata i jest fantastyczny.
Policzki podkreślam delikatnie
różobronzerem z Bell. On ma drobinki, dlatego niezbyt dobrze nadaje się jako bronzer, ale fantastycznie wygląda w miejscu różu, jednocześnie delikatnie modeluje buźkę.
Nakładam go pędzelkiem z ebay, podróbką słynnego Real Techniques, zapłaciłam za niego z 4 zł (licytowałam) i jest całkiem fajny.
Czas na oczy!
W tym momencie do akcji wkracza nasz bohater, czyli cień
35 - On and on Bronze.
Nabieram troszeczkę na paluszek (można uzyć pędzla do korektora, ale paluchem jest szybciej i wygodniej)
Nakładam go na górną i na dolną powiekę.
I na tym właściwie nasz makijaż mógł by się skończyć. Wystarczyłoby dodać tusz i można lecieć w świat. Często tak robię gdy mi się bardzo spieszy, oczy są podkreślone i wyglądają bardzo ładnie.
Pokaże Wam jednak poszerzoną wersję mojego makijażu, którą wykonuje jednak zdecydowanie częściej.
Wyciągam moją ulubioną dwójkę cieni z
KOBO, 102 ALMOND i 117 CAFFE LATTE.
Cieniem Caffe Latte, rozcieram granice wcześniej nałożonego cienia a Almond rozświetlam wewnętrzne kąciki.
Używam pędzelka z Essence, który nie jest jakiś superowy, ale innego nie mam # bieda.
Na tym etapie wygląda to mniej więcej tak.
Na sam koniec rysuję coś w rodzaju kreski brązowym cienie z paletki
Au Naturel Sleeka,
teraz tyllko rzęsy, które maluję moim ulubionym tuszem z Lovely,
który swoją drogą jest już strasznie suchy i powinnam go już wyrzucić, ale jeszcze chwilę się z nim pomęczę.
I to już wszystko. Ten makijaż zajmuje mi zwykle ok 10 minut. A (moim zdaniem) we właściwy sposób podkreśla moją urodę.
\

Czas uciekać na obiad! Planuje dzisiaj też rowerek bo w końcu jest piękna pogoda. (Wczoraj było tak zimno że nie wystawiłam nosa z domu :D)
Pozdrawiam Was i na pożegnanie...
przesyłam Wam buziaczki!
Pozdrawiam
MUDI